wtorek, 18 marca 2014

Rozdział trzeci.Zachowaj tylko te wspomnienia, które dają ci radość.

*Oczami Rachel*

Dzień zapowiadał się tak samo normalnie jak zawsze.Oczywiście jeśli normalnie znaczy seks w toalecie albo schowku woźnego.Z resztą mnie to nie kręci.
W sobotni poranek postanowiłam iść po Sophii a później udać się na siłownie.Trzeba było jakoś trzymać linie.Żarcie w stołówce nie było dietetyczne.Nie przepraszam.Było ohydne.
-Hej.-przywitała mnie brązowowłosa udając uśmiechniętą ale coś jej to nie wychodziło.Zapewne Roxy dała jej się we znaki. 
-Gdzie jest...-chciałam zapytać ale wskazała na łazienkę.Nie chciałam wszczynać kolejnej awantury.-To co idziemy?
-Ale gdzie?-wtrąciła Roxy wychodząc z łazienki.
- Na siłownie.Trzeba spalić trochę ciałka.
-Ja tam nie potrzebuje.-uśmiechnęła się złośliwie.-Ale jej się przyda.-wskazała na swoją współlokatorkę.
-Czyli nie idziesz?-dopytywałam się.
-Nie mam żadnych planów.Mogę poprawić Twój statut w szkole.-puściła mi oczko.
Parę minut później we trzy byłyśmy już na siłowni. Na jednym z przyrządzeń siedział Harry i patrzył na nas.
Widać było, że nie mógł oderwać od nas wzroku. Konkretniej od Sophii. Dziewczyna postanowiła zacząć od bieżni i od razu na nią wskoczyła. Ja zaczęłam ćwiczyć tuż obok niej, lecz ciągle patrzyłam na Harrego. Po pewnym czasie jednak przestałam zwracać na niego uwagę i całkowicie oddałam się bieganiu, które uwielbiam.
-Rachel. - mruknęła zdyszana Sophii, wyrywając mnie z mojego sportowego transu.
-Tak?
-Czy on musi się tak na nas gapić? - spytała lekko zmieszana.
-Myślałam, że ci się podoba. - rzuciłam.
-CO?! NIE!
-Czyżby? - spytałam z niedowierzaniem.
-No może odrobinkę.
-Odrobinkę. - mruknęłam do siebie.
Dalej nie zwracałam na nią uwagi.Mój sportowy trans był o wiele silniejszy.Nagle zauważyłam,że Louis prawie zaczął rozbierać Roxy.
-Błagam nie przy ludziach.-pomyślałam zażenowana.
Nagle przy drzwiach stanęła Serena.Znowu miała podkrążone oczy i zmęczoną twarz chociaż nie widziałam jej od tygodnia na zajęciach.Od razu zeszłam z bieżni  i podeszłam do niej.
-Wyglądasz okropnie.Co się dzieje?-zapytałam szeptem.
-Nic.I też się ciesze,że Cię widzę.-wyminęła mnie.
-Serena daj spokój.-powiedziałam.

*Oczami Sophii*

Nie no nie mogę.On się ciągle gapi.Jezu to takie niezręczne.Na dodatek Rachel gdzieś zniknęła.Po prostu super.Nieoczekiwanie tak się zamyśliłam,że poleciałam do tyłu...wprost w ramiona bruneta.
-Chyba lubisz na mnie wpadać,co?-uśmiechnął się uroczo ukazując słodkie dołeczki.
-Nie chciałam.-jęknęłam wyrywając się z jego objęć.Cholera to takie niezręczne.
-Zawsze jesteś taka nieśmiała?Zawsze gdy na ciebie patrze robisz się różowa.
-Ja...ja...-zaczęłam się jąkać.Cholera co ten chłopak ze mną robił.Musiałam jak najszybciej się zmyć by jeszcze bardziej się nie skompromitować.-Musze iść.-powiedziałam biorąc swoją torbę.
-Odprowadzę cię.
-Nie!-prawie od razu krzyknęłam.-Znaczy,dzięki ale pójdę sama.
Jak najszybciej wyszłam z siłowni czując na sobie spojrzenia wścibskich uczniów.
Szybko wróciłam do pokoju i postanowiłam wziąć prysznic.
Ciepła woda obmywała moje ciało jednak nadal coś mi nie pasowało.Czułam na sobie dotyk Harrego.Nie mogłam się go pozbyć.Było to wkurzające.
Założyłam na siebie <TO> i postanowiłam iść do biblioteki by odrobić prace domową z historii.
Nie było tu dużo ludzi.Cóż jak na taką szkołę wcale się nie dziwiłam.Była na maksa pokręcona.
Usiadłam przy stole w samym końcu biblioteki by nikt mnie nie rozpraszał i wyjęłam zeszyt.
Nie mogłam się skupić.Byłam myślami zupełnie gdzie indziej.Usłyszałam huk zamykanych drzwi.Pewnie znowu ktoś wyszedł mając dość zadania o wojnie secesyjnej.
Gdy po paru zdaniach stwierdziłam,że muszę znaleźć lepsze informacje poszłam do działu historii.Błądziłam między półkami szukając literki "W".
-Auć.-przeklęłam kiedy drzazga wbiła mi się w palca.-Cholera.
Typowa ja.
Wyciągnęłam ją sobie klnąc pod nosem.Wróciłam do mojej poprzedniej czynności.W końcu znalazłam odpowiednią półkę wyższą niż ja.
Nagle poczułam pchnięcie do przodu a po chwili dużą dłoń na moich ustach i talii.Chciałam się wyrwać i krzyczeć ale zapewne nikt by mnie nie usłyszał.
-Nie lubię kiedy mi się odmawia.-usłyszałam zachrypnięty głos Harrego.-Bądź grzeczną dziewczynką i nie szarp się.
Nie posłuchałam się go i nadal się rzucałam.Cholera,co on chciał zrobić?!
-Kochanie.-mruknął kładąc swoją rękę na mojej piersi.Nikt nigdy nie dotknął mnie tak brutalnie jak on.Jego duże dłonie ścisneły moje piersi.
-Harry.-jęknęłam mu prosto w jego dłoń.Nie chciałam tego...
-Wiem, że ci się podoba.
Przysunął się do mnie bliżej, tak że poczułam jego erekcję.Był napalony i to bardzo.
Odwrócił mnie do siebie przodem tak bym widziała jego twarz.Jego zielone oczy patrzyły na mnie z dzikością.Nie widziałam już tej zieleni.
Czerń. 
Przerażającą czerń. 
Harry przyssał się do moich ust,myśląc że łatwo mu ze mną pójdzie. Jego język próbował wślizgnąć się do moich ust jednak nie dawałam mu.
-Sophii.-jęknął Harry.-Nie opieraj się.Im szybciej zacznę tym szybciej skończę.A uwierz chciałem to zrobić już wczoraj.
Podciągną mi bluzkę i zaczął dotykać mojej rozgrzanej skóry. 
-Przestań Harry!-zdobyłam się na krzyk po czym uderzyłam go w pierś, co poskutkowało tym, że poluźnił uścisk.Skorzystałam z chwili i zaczęłam biec w stronę wyjścia.Kilka regałów dalej złapał mnie,tak bym nie mogła uciec.Jego uścisk był wręcz żelazny.
-Uciekasz przede mną?-podniósł brew.-Zabawne.Zaraz cię ukarzemy.-powiedział przerzucając mnie przez ramię a gdy zaczęłam się rzucać,klepnął mnie w pośladek.
-Zostaw mnie!-krzyczałam.-Słyszysz,zostaw!
-W porządku.-mruknął sadzając mnie na stole.-Jak tylko skończę.
Jednym ruchem ręki,zrzucił wszystko i złapał moje kolana,chcąc je rozszerzyć.Cholera...
-Bądź,grzeczna bo jak nie to będzie bolało.
-Ja...-chciałam powiedzieć jednak Harry zatkał mi usta swoimi.Jego były...takie ciepłe,miękkie.Pieścił i ssał moją dolną wargę.Wziął moje dłonie i położył je sobie na karku.
-Tu mają być przez cały czas.-powiedział i zaczął rozpinać rozporek.
Nie,nie,nie!Nie mogłam uwierzyć,że mój pierwszy raz przeżyje na stole w bibliotece,zaliczona przez napalonego skurwisyna.
-Ja...ja..tego nie robiłam.
-Wiem.Dlatego poznasz co to znaczy prawdziwe pieprzenie.
Nadal się szarpałam ale jego dotyk,jego wzrok był paraliżujący.Z kieszeni wyjął srebrne opakowanie i rozerwał je zębami.Cholera,wyglądało to tak...podniecająco.
Nagle poczułam jak we mnie wchodzi.To było najbardziej niekomfortowe uczucie jakie doświadczyłam w życiu.Czułam tylko ból.Wychodził i wchodził sapiąc przy tym z wysiłku.
-Sophii...jesteś...taka ciasna.-sapnął mi do ucha.
Zaciskałam oczy by powstrzymać napływające do oczy łzy.Nie wierzyłam,że to się dzieje naprawdę.
-Kochanie,skup się.-zbeształ mnie.
-Bo-boli.
-Ma boleć.Zaraz poczujesz coś lepszego.
-Przestań.Proszę,przestań.
Moje błagania nie zrobił na nim ogromnej różnicy.Wręcz przeciwnie,robił to coraz mocniej i brutalniej.Chciałam zabrać swoje ręce z jego karku ale znów je tam położył.
Doszedł co było jedną z najbardziej niekomfortowych uczuć mojego życia.
Założył spodnie i poszedł wyrzucić prezerwatywę.
-Zadowoliłaś mnie skarbie.-objął mnie,nadal zszokowaną i całą obolałą.-Musisz wiedzieć,że jeszcze się o ciebie upomnę.
Przysunął usta do mojej szyi i zaczął ją ssać by po chwili lekko ją przygryźć.
Auć.
Dmuchnął w to miejsce a ja już wiedziałam,że zostawił po sobie ślad.
-Do zobaczenia,skarbie.









sobota, 8 marca 2014

Rozdział drugi.Bo czekać na ciebie. To jak czekać na deszcz w czasie suszy.

Rozdział chce zadedykować mojej kochanej Oli :* Kocham Cię i nawet nie wiesz jak bardzo :* ~Dominika :* 


*Oczami Sophii*

Następnego dnia specjalnie nastawiłam budzik na szóstą by wejść do łazienki przed Roxy.Szczerze nie chciało mi się tak wcześnie wstawać ale mus to mus.
Wzięłam prysznic i nałożyłam na siebie ciuchy.Myjąc zęby zwróciłam uwagę na na ranę w okolicy skroni po wczorajszej kłótni.Nie pierwszą i nie ostatnią.
Kiedy wyszłam dziewczyna siedziała na łóżku i pisała Sms'y.
-Coś późno wróciłaś z tych korepetycji wczoraj.-zauważyłam ścieląc łóżko.Roxy uśmiechnęła się do telefonu i popatrzyła na mnie wrednym wzrokiem.
-Lepiej się tym nie interesuj,dobra?Ale przynajmniej ja zawsze dostaje to czego chce.
-Przespałaś się z nim?-spytałam szeroko otwierając oczy ze zdziwienia.
-Nie dostań mi tu zaraz orgazmu.Nie pierwszy nie ostatni raz.
-A co z Louisem?
-Gówno Cię to obchodzi.A jeśli piśniesz mu chociaż słówko to skopie Tobie tą buźkę tak,że rodzona matka Cię nie pozna.-zniknęła w łazience.
Postanowiłam powłóczyć się trochę po szkole.I tak nie miałam co robić.Wzięłam torbę i poszłam na dziedziniec.Ta szkoła była naprawdę piękna.Musiałam to przyznać.
Nagle uderzyłam w kogoś i gdyby mnie nie przytrzymał na pewno bym się przewróciła.
-Może troszkę uważaj,co?-powiedział chłopak oschle.
-Prze-przepraszam nie widziałam Cię.-jęknęłam widząc jego zielone tęczówki,wpatrujące się w moją zapewne zmieszaną twarz.
-Jasne.-rzucił.-Następnym razem uważaj gdzie chodzisz.-wyminął mnie i zaczął zmierzać w kierunku części gdzie mieliśmy pokoje.
Nie wiem ile czasu nadal tam stałam.Kilka sekund,może minut.Poczułam tylko puknięcie w ramię a po chwili uśmiechniętą twarz Rachel.
-A Ciebie co tak wmurowało?-zapytała.Była ślicznie ubrana a na dodatek cała tryskała entuzjazmem aż drugiemu człowiekowi poprawiało to humor.
-Nie ważne.-odparłam.-Przepraszam,że wczoraj nie przyszłam ale miałam kare od Grey'a.
-Ty nie znasz jego kar.-puściła do mnie oczko.
-Co masz na myśli?
-Kiedyś się dowiesz.Nic w tej szkole nie jest normalne,Sophii.
-No cóż jest tu cały wytatuowany mężczyzna więc chyba się domyślam.
-Też racja.Idziemy na sale gimnastyczną?Poznasz naszego nauczyciela.Jest super.Chociaż mnie się nie podoba.
-Dlaczego?
Popatrzyła na mnie z uśmiechem szerokim jak nigdy dotąd.
-Jestem lesbijką,Sophii.
Byłam lekko zszokowana lecz przecież to nie było nic wielkiego.Nie miałam nic do gejów czy les.Byli tacy sami jak wszyscy.
-Spoko.
Sala gimnastyczna była strasznie daleko.Szło się tam przynajmniej z dziesięć minut.Przed pokojem stał mężczyzna ze wzrostem minimum stu dziewięćdziesięciu centymetrów.
-Ty jesteś Sophii,prawda?-uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.-Wojciech Szczęsny.Nie wybrałaś jeszcze dodatkowej lekcji WF'u.
-Nie miałam na to czasu jeszcze.A co jest do wyboru?
-Piłka nożna,siatkówka,pływanie,koszykówka i joga.-powiedział.
-To może pływanie?A można wybrać dwa?
-No cóż teoretyczne nie ale mogę zrobić wyjątek.-puścił do mnie oczko.
Poszłyśmy razem z Rachel do szatni.Nie było tam jeszcze nikogo.
-No no no cicha woda z Ciebie.-zaśmiała się moja koleżanka.
-O co Ci chodzi?-zdjęłam bluzkę i czułam się trochę skrępowana ponieważ przypomniałam sobie,że jest lesbijką.
-Flirt z nauczycielem WF'u...Jesteś dobra.Tak jak nasza kochana Roxy.
-Przestań.-przewróciłam oczami.-My tylko rozmawialiśmy.Poza tym do Roxanny trochę mi brakuje.
-Trochę...-prychnęła Rachel.-Toleruje mnie tylko dlatego,że jestem przewodniczącą.Nie wiem co jej zrobiłaś ale nie odczepi się tak łatwo.
-Wiem o tym.-mruknęłam wyciągając z torby getry.
Nagle do szatni weszła wysoka czarnowłosa dziewczyna.Przywitała się najpierw z Rachel po czym spojrzała na mnie.
-Jessy to Sophii.Sophii ta wariatka to Jessy.
-Miło mi.-przytuliła mnie.-Słyszałam,że dostałaś pokój z Roxy.Współczuje.
-Taaaa miło dziewczyny.-usłyszałyśmy głos Roxanny,ubranej w swoje rockowe ciuchy. -To mnie powinnyście współczuć nie jej.-położyła torbę na ławce.
Przewróciłam oczami i postanowiłam na to nie reagować.
-Jezu,co ona tobie zrobiła?Przepraszam.Wróć.Co zrobił Tobie cały świat?-zapytała uszczypliwie Jessy.
-Nie pyskuj szmato.Niech Cię to nie obchodzi.Chcesz oberwać?
-Od Ciebie zawsze.-prychnęła.
-Przestańcie obie.-przerwała im Rachel.-Zachowujecie się jak dzieci.
-Albo ździry.-uśmiechnęła się wrednie moja współlokatorka.
-Zamknij się!-krzyknęła Rachel już pewniej.Nie miałam ochoty się w to mieszać.Jeszcze znowu mi się oberwie.
Reszta WF'u minęła dość szybko.Cały czas próbowałam nie zwracać uwagi na patrzącego na mnie Szczęsnego.Widziałam zazdrosny wzrok Roxy,Cholera oberwie mi się.
Gdy szłyśmy do szatni spotkaliśmy kilku chłopaków w tym Lokersa na,którego wpadłam.Prawdopodobnie zalałam się rumieńcem gdy na mnie spojrzał.Już nie chłodno jak wtedy.Jego spojrzenie było ciepłe i pełne zainteresowania.
-Chodź.-pogoniła mnie Rachel.
Nie chciałam przerywać naszego spojrzenia.Było takie pociągające i...niesamowite.Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego.Był po prostu...niesamowity.

Rozdział pierwszy.Życie to ciągłe pożądanie - im mniej pragnień, tym mniej życia.

* Oczami Sophii *

Otworzyłam swoje zaspane oczy słysząc jak ktoś chodzi po pokoju. 
- Kurwa gdzie moja prostownica? - usłyszałam niezadowolony głos Roxy. Miała na sobie tylko czarną, koronkową bieliznę. 
- Musisz być tak głośno?! - rzuciłam w nią poduszką. 
- Tak, muszę! - wrzasnęła wkurzona. - Gdzie ona jest?! 
- Ale co? - Spytałam podnosząc się z łóżka. 
- Może prostownica?! 
- Pod łóżkiem, wczoraj kiedy przyszedł Louis walnęłaś ją pod łóżko. 
- Dzięki.- Mruknęła znikając w łazience. 
Potrząsnęłam głową. Jak mogli wsadzić mnie do pokoju z nią? Ona powinna mieszkać sama. Mieszkam z nią niecały dzień i już mam jej dosyć. Po godzinie wyszła z łazienki już całkiem ubrana i z wyprostowanymi włosami.
- Dłużej się nie dało? - Spytałam z przekąsem. 
- Jak się chce ładnie wyglądać to trzeba. Ale widać Ty, tego nie wiesz. - Warknęła, złapała torbę i wyszła z pokoju zostawiając mnie samą. Po chwili jednak wróciła. 
- Za 10 minut zaczynamy. Pośpiesz się.- Uśmiechnęła się wrednie i zniknęła. Jak ja w dziesięć minut mam dobrze się przygotować w pierwszy dzień szkoły? Wzięłam bardzo szybki prysznic, ubrałam się i lekko pomalowałam. Wybiegłam z pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Biegłam korytarzami aż znalazłam właściwą salę. Wbiegłam tam i zamknęłam drzwi, oparłam się o nie delikatnie i kiedy ktoś ponownie je otworzył po prostu upadłam na ziemię.
- Miss gracji. - Powiedziała Roxanna, a cała klasa zaczęła się głośno śmiać. Jak najszybciej zajęłam swoje miejsce zaraz przed ładnie ubraną  Rachel . Co chwila słyszałam jak Roxanna coś o mnie mówi oczywiście w przerwach od całowania z Louisem. Nagle do klasy wszedł dwudziestokilkuletni mężczyzna tak, że każda  dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Bez słowa odstawił swoje rzeczy i oparł się o biurko.
- Nazywam się Robert Lewandowski i od dzisiaj będę Was uczył matematyki.- Powiedział
- Ma pan dziewczynę, narzeczoną, żonę? - spytała głupio Roxy.
- Nawet gdybym miał, znasz statut, prawda?
- Mogą zrobić jeden wyjątek.
- Chyba nie, panno?
- Jonson.
- Lepiej zajmij się nauką, a nie podrywaniem nauczycieli. - Odciął się.
- Wolę podrywać. Szczególnie pana.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Nie wiem jak Louis mógł z nią wytrzymać. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie  chciałam się odwracać by dowiedzieć się kto to.
- Czy ktoś umie rozwiązać to równanie? - Spytał.- Roxy, jak lubisz tak podrywać to  wykaż się przy tablicy.- Uśmiechnął się.
Dziewczyna dumnie i z gracją podeszła do tablicy, kręcąc pupą. W tym momencie dostałam karteczkę.

"Mistrzyni matematyki w akcji."

Uśmiechnęłam się gdy Roxy wysilała się przy tablicy. To było jedne z najprostszych równań jakie w życiu widziałam.
- Chyba potrzebujesz korków.- Mruknął Robert gdy wracała na miejsce.
- Mam czas. - Powiedziała czarująco. W jej głowie prawdopodobnie była jedna myśl - seks.
- Przyjdź dzisiaj po lekcjach do mnie. Będę w pokoju nauczycielskim. Przerobimy całą książkę.
- Coś w stylu kamasutry? - Spytała.
- Myślę, że przestudiowałaś już wszystkie części.
- Z panem mogę przerobić kolejne.
- Chyba moje marzenia nie sięgają tak wysoko.
- Ja mogę sięgnąć niżej.
- W matematyce sięgnęłaś wystarczająco nisko.
- Nie ma pan nic w spodniach, że tak się boi?
- Mam więcej niż się spodziewasz.
- To pokaż.
- Niech pan pokaże, trochę szacunku.
- W sypialni już nie będę musiała mówić per pan.
- Zapewniam, że do tego nie dojdzie.
- My dojdziemy do czego innego.
- Do dobrego wyniku w równaniu.
- 69 chyba.- Rzucił ktoś z głębi sali.
- Z panem w każdej pozycji
- Zaraz wylądujesz w pozycji siedzącej u dyrektora.
- U dyrektora to tylko w leżącej.
- Nie obchodzi mnie Twoja pozycja u dyrektora. Wiem, że tutaj w Twojej pozycji jest pała.
- Będzie stała jak panu dzisiaj wieczorem?
- Może i będzie, ale nie dzięki Tobie.
- Zapewniam że tylko dzięki mnie. Już się panu podnosi.
- Mnie już się podniosła kochanie. - Mruknął Louis
- Poczekaj. A pan co tak cicho? Pociski się skończyły?
- Tobie skończyła się godność. - Warknął Robert.
- Coś innego powiesz kiedy będziesz rano dochodził ze mną.
- W przeciwieństwie do Ciebie, ja mam godność. Nie idę do łóżka z dziewczynami które dopiero co poznałem.
-Czyli jak poznamy się lepiej to pójdziemy?
- Nie.
- Dobrze wiesz, że tak.
- Ja jednak lepiej wiem. Z kimkolwiek,ale nie z Tobą.
- W sumie racja. Nie chce złapać HIV-a.
- HIV-a to Ty masz w mózgu. Jeśli go masz.
- Ktoś tu nie uważał na biologii. Zły pan profesor.
- Ty się skup na uważaniu na matematyce.
- Skupię na patrzeniu na pana tyłek.
- No cóż. Ty nie masz nic na co mógłbym popatrzeć.
- Zdania są podzielone.
- Nie wnikam w gusta innych.
- A powinieneś. Bo wcale go nie masz.
- Podobnie jak Ty inteligencji.
- Inteligencji czy mądrości. Ups. Ktoś znowu się pomylił.
- Nie masz ani tego, a ni tego. Moja teczka jest od ciebie mądrzejsza.
- Inteligencja to zdolność zapamiętywania i kojarzenia faktów. Nie wiesz czy jestem w tym dobra, chociaż w wielu rzeczach jestem.
- Jeśli wchodzenie każdemu do łóżka i udawanie szkolnej darmowej prostytutki, nazywasz bycie dobrą, to tak. Jesteś świetna.
- Po pierwsze. Nie każdemu. Tylko wybranym, a prostytutką była Twoja matka.. I już wiesz skąd się wziąłeś.
- Moja matka, była prawnikiem kochana. Po drugie, chciałbym napomknąć, że twój chłopak chyba nie wie, ilu już Cię miało. Nikomu nie życzę takiej osoby. Jesteś puszczalska i głupia. Nigdy w życiu nie poszedłbym  z Tobą do łóżka. Wolałbym to zrobić z  woźnym, czy żulem spod sklepu.
- Mam go zawołać? Tatusia swojego też chcesz spod sklepu zawołać?
- I tak nikt nie pobije Twojej matki, która daje dupy i jeszcze za to dopłaca.
- Daje, ale Tobie miejsce pracy i pensje geniuszu.
- To chętnie się dowie,co robi jej córka, prawda?
- Bardzo chętnie to Cię wypierdoli. Nie uwierzy Ci. - Warknęła Roxy po czym zadzwonił dzwonek.
- Masz przyjść po lekcjach na korepetycje. - Rzucił Lewandowski kiedy Roxy przechodziła obok jego biurka.
- Wiedziałam. - mruknęła i triumfalnie się uśmiechnęła. - Gumki też wezmę.

*Oczami Rachel *

Następną lekcją była biologia. Siedziałam z Sophie i usiłowałam ją lepiej poznać.Gdy weszliśmy do sali, od razu zajęliśmy swoje miejsca. Wyjęliśmy książki a do klasy wkroczył nauczyciel.Był to wysoki mężczyzna, cały w tatuażach przypominających rozkładające się ciało. 
- Witam, mam na imię Rick.- Zwrócił się do Sophie. Uśmiechnęła się do niego ciepło. 
Wiedziałam, że nie dadzą Sophii spokoju. Cały czas Roxy ją obrażała. Nie wiem co nowa jej zrobiła. Wydawała się być miła.
- Cholera. - Mruknęłam, gdy wypisał mi się długopis. 
- Proszę. - Podała mi swój nie patrząc na mnie.Prawdopodobnie czekała na jakąś docinkę z mojej strony.
- Dziękuję. - Powiedziałam uśmiechając się. - Chciałbyś iść ze mną dzisiaj na siłownię? - Dodałam po kilku minutach. 
- Pewnie. O 16? 
- Przyjdę po Ciebie. - Gdy tylko skończyłam to mówić Roxy zaczęła znów paplać. 
-  O Rachel, zajęłaś się naszym nowym ptaszkiem. 
- Ptaszka to Ty masz. - Mruknęła pod nosem Sophii.
- Co powiedziałaś?! - Roxy wstała z miejsca. 
- Spokój! - Krzyknął nauczyciel.
- To co słyszałaś.
- Taka mocna w mordzie jesteś że pyszczysz? 
- Roxy, przestań. - Powiedziałam odciągając ją. 
- Ty jeszcze jej bronisz?! - Wkurzyła się jeszcze bardziej. Nie wiem jak to się stało, że uderzyła Sophii z pięści w twarz. W tej chwili przybiegł Rick. Pomógł Louisowi odciągnąć Roxy. 
- Idiotko! - Krzyknęła Sophii. - Na mózg Ci padło?!
- Obie do dyrektora, ale już! - Zarządził nauczyciel.
- Na mózg to padło Twojej matce, że Cię jeszcze nie oddała.
- Rachel, popilnuj klasy. Zaprowadzę je tylko do dyrektora. - Powiedział do mnie. 

* Oczami Roxanne * 

- Roxy. Znowu się spotykamy. - Powiedział dyrektor i na mnie spojrzał.
- Dzień dobry, panie dyrektorze. - Powiedziałam z uśmiechem.
- I witaj Sophio. Drugi dzień i już bójka? Niegrzeczna jesteś. 
- Nie tak bardzo jak ona. - Wskazała na mnie. 
- Zamknij się paszczurze.- syknęłam mając ochotę jej przypieprzyć. Dziewczyna natychmiast umilkła.
- O co Wam poszło? - Spytał spokojnie, mierząc nas nonszalanckim spojrzeniem. 
- Ta suka mnie obraża. - Warknęłam patrząc na nową uczennicę. 
- Ja Ciebie?! Czym? Jak tylko mnie zobaczyłaś to zaczęłaś traktować jak szmatę. Ot tak!- oburzyła się. 
- Siedź cicho szmato. - Warknęłam. - Traktuje Cię tak bo tylko na to zasługujesz. I wjebałaś mi się do pokoju.
- Roxy! - oburzył się Grey. 
- Sami dali mi ten pokój! - odkrzyknęła. - A Ty jeszcze mnie uderzyłaś. 
- Trzeba było siedzieć cicho. 
- Dobrze wiem o co Wam chodzi. Od razu mówię, że nie zmienię Waszego zakwaterowania. Na razie macie ostrzeżenia. 
- Mogę iść? Mam korki z matmy. - Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Obie możecie iść i spokojnie. - Ostrzegł nas. 
Wróciłam jeszcze do pokoju i wzięłam prysznic. Bluzka z dużym dekoltem idealnie pasowała do okazji. 
- Jestem. - Weszłam do pokoju nauczycielskiego.  
- To dobrze. Idziemy do mnie. Woźny sprząta w sali wykładowej. 
- Weszliśmy do jego pokoju.
- Dobra, zaczynamy od najprostszego zadania. 
- Mam się rozebrać? 
- Roxanna. Nie. 
Nie słuchałam go i zdjęłam bluzkę ukazując moje jędrne szczeniaczki. 
- Dobra. Rozbieraj się dalej.-Mruknął siadając na łóżku.
-Wiedziałam.-ucieszyłam się.-Nikt się mnie nie oprze.
-Tak,tak oczywiście.
Zdjęłam z siebie spodnie i odrzuciłam na bok.Usiadłam na Lewandowskim okrakiem a on tylko cicho jęknął prawdopodobnie z pożądania.
-Mam Cię.-powiedziałam i pocałowałam go.Pocałunek był długi i bardzo ale to bardzo namiętny.Nie mógł się ode mnie oderwać.Zaczęłam zdzierać z niego koszule ukazując niebiańsko umięśnione ciało.
-No,no,no.Ktoś to lubi chodzić na siłownie.-cmoknęłam uśmiechając się zalotnie.
-Ty też nie narzekasz na brak sportu,prawda?
-Mój sport jest najlepszy na świecie.Tyle korzyści za jednym razem.
Padliśmy razem na łózko.Przez parę minut walczyłam o górowanie jednak nauczyciel okazał się silniejszy.To ci nowina.Pozbyliśmy się wszystkiego co nas dzieliło gdy w końcu poczułam go w sobie.Był taki męski...Nawet Louis mu nie dorównywał.
-Nie dostaniesz za to oceny.-mruknął mi do ucha.
-Nie muszę.-sapnęłam czując,że zaraz osiągnę szczyt.Po kilku minutach tak właśnie się stało.
Oboje zmęczeni opadliśmy na łózko.Robert okrył mnie satynową kołdrą i wziął telefon do ręki.
-To kiedy kolejne korepetycje?-zapytałam hamując śmiech.
-Nie wiem.-spojrzał na mnie.-Może jutro...Kto wie.
-Przyjdę o 17.



piątek, 7 marca 2014

Bohaterowie

Sophia Howard-(16 l.)
"Nikt nie jest idealny. Każdy ma swoje wady i zalety. Ale cóż.. To chyba właśnie dlatego ten świat jest jak czarny koń. Jak wierzchowiec, gnający przez zielone równiny. Piękny i nieobliczalny."


Roxanna Jonson-(16 l.)
"Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa. Życie pier*oli nas wszystkich."



Jessica Winslet-(16 l.)
"Na świecie są dwa rodzaje ludzi: tacy, którzy mnie lubią i tacy, którzy mogą iść do diabła."




Rachel Rivera-(16 l.)
"Chcesz ukryć twarz-wyjdź nago."



Serena Hills- ( 16 l.)
"Kochaj sercem nie oczami" 


Harry Styles-(17 l.)
"Gdybym naprawdę powiedział to wszystko, co chce powiedzieć, dopiero wtedy wszyscy by mnie znienawidzili."


Louis Tomlinson-(17 l.)
"Żyj szybko, baw się dobrze, bądź trochę złośliwy."


Niall Horan-(17 l.)
"Śpij aż będziesz głodny, jedz, aż będziesz śpiący." 


Liam Payne-(17 l.) 
"Bądź sobą, każdy inny jest zajęty." 


Zayn Malik-(17 l.)
"Nic nie dzieje się bez przyczyn. Zrozum to i ruszaj przed siebie. Nie bądź zły albo smutny przez to co Ci się dzieje, ciesz się z tego co może się wydarzyć." 


Robert Lewandowski-(25 l.) 
"W życiu piękne są tylko chwile." 


Wojtek Szczęsny-(23 l.)
"Lepiej być szczęśliwym w tym życiu, niż mieć nadzieję na szczęście w następnym."


Christian Grey-(36 l.)
"Gdyby wiatr przysuwał mi pozytywne emocje, to nigdy bym nie myślał, że życie nie jest proste."


Lionel Messi-(26 l.)
"Miliony marzą o nieśmiertelności, równocześnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić w deszczowe popołudnie."


Cristiano Ronaldo-(29 l.)
"Jesteśmy stworzeni z dwóch kontrastujących się idei: miłości i nienawiści. Wybierz jedną z nich i żyj." 


Rick Gernest-(28 l.) 
"Życie nie daje nam czasami tego czego chcemy tylko to co dla nas ma."


Megan Fox-(27 l.)
"Nigdy nie trać nadziei bo w tym zwariowanym życiu wszystko się może zdarzyć." 

środa, 5 marca 2014

Prolog

*Oczami Sophii*

 Siedziałam w czarnym samochodzie z przyciemnianymi szybami i siedzeniami pokrytymi ciemnoszarą skórą.W pojeździe panowała ciemność a wszędzie unosił się zapach perfum kierowcy.Był to wysoki blondyn z niebieskimi oczami.Za kilkanaście minut miałam zacząć nową prywatną szkołę im.Erosa.Była to jedna z najbardziej polecanych szkół z internatem w Wielkiej Brytanii.
 Samochód nagle zatrzymał się.
 -Jesteśmy.Powodzenia.
 -Dobrze.Dziękuje.Do zobaczenia.
 -Do zobaczenia.
 Uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu.Szkoła była ogromna.Przed drzwiami stała wysoka brązowowłosa dziewczyna.
  -Jestem Rachel.-powiedziała ciepłym głosem przytulając mnie.-Choć.Pokaże Ci szkołę i Twój pokój.Masz współlokatorkę.Dobra to na początek sala wykładowa.
 Poszłyśmy długim korytarzem mijając jeszcze stołówkę,siłownie oraz bibliotekę.Rachel cały czas nawijała i nawijała ale mnie to nie przeszkadzało.Wydawała mi się bardzo miłą osobą.
 -Plan lekcji masz na biurku,walizki powinnaś mieć też już w pokoju.No to chyba tyle.-zanim zdążyłam coś powiedzieć uprzedziła mnie.-No tak nie pokazałam tobie gdzie masz pokój.
 Poprowadziła mnie dwa piętra do góry.Mijałyśmy wiele pokoi nim dotarłyśmy do tego właściwego.Rachel otworzyła drzwi.Na łóżku leżała blondynka. 
 -A to Roxy.-mruknęła.
 -O hej Rachel.Co to za jedna?-spytała zgryźliwie na mnie patrząc.
 -To twoja nowa współlokatorka.
 -Nie chce jej.Miałam mieszkać sama.-warknęła zrywając się z łózka.Szczerze mówiąc zrobiło mi się przykro. i wiedziałam,że ciężko będzie mi się z nią dogadać.
 -Hej.-mruknęłam.
 -Tsa.Wychodzę.Nie zniszcz tu niczego.-po tych słowach zniknęła za drzwiami.Kiedy tata mnie tu wysłał mówił,że to najlepsza szkoła,mili uczniowie,a tu trafiła mi się taka suka.Wzięłam swoje rzeczy,które ktoś wcześniej przyniósł.Po godzinie wszystkie leżały na swoich miejscach.Musiałam powyjmować dużo rzeczy Roxy z mojej części pokoju.Czułam,że będzie zła ale raczej nic mi nie zrobi.Przynajmniej pierwszego dnia.Koło 23 pojawiła się w pokoju z jakimś chłopakiem.Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się przyjaźnie.
 -Hej.Jestem Louis.-przedstawił się.
 -Sophia.
 -Zostaw tego paszczura.-warknęła.
 Do przez cały wieczór musiałam patrzeć jak się miziają.